logo

Kambodża - Phnom Penh

Następnego dnia pożegnaliśmy się niestety z Siem Reap. Dla mnie ten dwudniowy pobyt tutaj był najciekawszy. Polubiłam też Kambodżan – mili, spokojni i jeszcze nie zmanierowani natłokiem turystów. Ale musieliśmy ruszyć do ich stolicy, Phnom Penh. Przejeżdżaliśmy więc znów przez tereny zalewowe wzdłuż jeziora Tonle Sap. Po drodze staliśmy trochę w korku i wtedy zobaczyłam nietypowy sposób podróżowania. Na dachu autobusu jechali ludzie z tobołkami, były wśród nich także dzieci. Wielu z nich miało maseczki na twarzach.

dom na palach

wiejski dom
Wiejskie domy na terenach zalewowych jeziora Tonle Sap

podróżnicy      na autobusie
Podróżnicy na dachu

Przerwę na toaletę (toalety tutaj mają specyficzny system spłukiwania) spędziłam w sklepie na zakupach pamiątek, podczas gdy koleżanki raczyły się kawą, siedząc pod malowniczymi parasolami ze słomy z widokiem na rzekę. Nie mogłam sobie odmówić kupna ślicznej, drewnianej, rzeźbionej podstawki na książkę, choć wiedziałam, że nigdy raczej nie będzie służyć jako podstawka (choćby dlatego, że książka wtedy zakryje ten element, dla którego ją nabyłam ;). Ale pomyślałam, że będę miała jakiś prezent dla Stasia na urodziny. Do tego nabyłam mały, drewniany ołtarzyk typu tryptyk z wyrzeźbionymi hinduistycznymi postaciami. Śliczne toto, misternie wykonane i nie zajmuje dużo miejsca, co w przypadku posiadania sporej kolekcji drewnianych rzeźb w domu jest istotne. A przecież jakąś drewnianą rzeźbę musiałam sobie z Dalekiego Wschodu przywieźć ;) Tym bardziej, że jest tu ich masa i są naprawdę wspaniałymi przykładami orientalnej sztuki snycerskiej.

restauracja     toaleta
Koleżanki piły kawę a ja ekspolorwałam kambodżańska toaletę

Lunch mieliśmy w przydrożnej resatauracji. Po posiłku mogliśmy jeszcze nabyć trochę egzotycznych owoców na bazarku, których tu była masa a niektóre, obierane na miejscu i pakowane w podręczne pakiety po kilka różnego rodzaju w torebce, gwarantowały świeżość produktu. Z lekka już tylko zszokowana patrzyłam na sterty pieczonych przysmaków miejscowych, takich jak szarańcza, larwy czy pająki. Przewodniczka namawiała, aby je spróbować, jeśli ktoś jest ciekawy i "nieobrzydliwy", ale sugerowała też, aby wcześniej przygotować sobie coś mocniejszego do popicia na wszelki wypadek. I jedna z uczestniczek naszej wycieczki spróbowała takich specjałów i przeżyła :) Ja za to spróbowałam owocu tamaryndowca, który ukryty jest w nieciekawej obudowie skorupki przypominającej wyschnięty, zwierzęcy bobek (wcześniej był po prostu strąkiem) i smakował mi całkiem dobrze. Ale i tak z owoców serwowanych nam w czasie wycieczki w różnych hotelach preferowałam melona, ananasa i pitaję, czyli smoczy owoc – biały miąższ z czarnymi nasionkami w różowej powłoce.

na targu
Na targu w Kambodży

owoce
Egzotyczne owoce

na targu 2
Przebieranie pożywienia

kambodżańskie przysmaki
Kambodżańskie przysmaki

kambodżańskie kurczaki

owoce2     tamaryndowiec
Kosztuję tamaryndowca

Ponieważ trasfer do stolicy trwał kilka godzin, był więc czas na omówienie kilku spraw, związanych z Kambodżą. Porozmawialiśmy trochę o kuchni kambodżańskiej. Nasza przewodniczka chwaliła olej kokosowy, który nadaje się do smażenia, bo jego cukry nie rozkładają się w wysokiej temperaturze i ma właściwości odkażające, a także stosowany jest do leczenia trądziku i blizn na twarzy. Polecała też amok - mieszaninę przypraw. Zrobiła nam również pogadankę na temat egzotycznych owoców, jak je rozpoznać i w jakie formie je najlepiej spożywać, na czele z durianem – śmierdzącym królem tutejszych owoców.

Zarysowała nam też w skrócie tragiczną najnowszą historię Kambodży (Kampuczy), która od czasu upadku państwa Khmerów była przez 500 lat pod rządami Tajlandii a od połowy XIX wieku przez około 100 lat pod patronatem Francji. Osadzony przez nich na tronie książę Sihanuk ogłosił niepodległość Kambodży w 1953 r. Krytykowany za walkę z opozycją zawarł układ z Ho Chi Minchem i w zamian za pomoc Viet Congu pozwolił na przeprawę ich oddziałów do Wietnamu Południowego przez swoje terytorium oraz przerzut broni z Chin. Wówczas USA rozszerzyły działania wojenne z Wietnamu na Kambodżę, dokonując nalotów na ten kraj a jeden z kambodżańskich generałów zrobił z ich pomocą zamach stanu, zmuszając Sihanuka do ucieczki z kraju. Ten zwraca się o pomoc do Czerwonych Khmerów, których Kambodżanie też popierają (biorąc pod uwagę to, że Amerykanie w dalszym ciągu nie zaprzestali nalotów dywanowych również za pomocą napalmu, nie ma się im co dziwić).

Czerwoni Khmerzy z ich przywódcą Pol Potem, głoszący komunistyczną ideologię rodem z najgorszych czasów stalinizmu i konieczność pozbycia się nie tylko imperialistów, arystokratów ale też wszelkich właścicieli (komuna w stanie czystym) a także wprowadzający w życie szalony plan zmiany ustrojowo – społecznej w kraju (ma zostać tylko warstwa chłopów, która zajmuje się uprawą ryżu, dzięki czemu Kambodża będzie samowystarczalna) tylko czekali na taką okazję. W 1975 r. ruszają na stolicę, gdzie schronili się chłopi, uciekający z dżungli przed amerykańskimi nalotami i po zajęciu jej w ciągu 4 lat wymordowują oraz wysyłają do karczowania dżungli pod uprawę ryżu 3/4 ludności (większość nie przeżyła tej przymusowej deportacji, pracy ponad siły i chorób).

W 1979 r. Wietnamczycy (przy poparciu ZSRR) ruszyli na Kambodżę, w ciągu 2 tygodni pokonali wojska Pol Pota i przywrócili tron Sihanukowi. Ten zaś wolał obiecać amnestię Czerwonym Khmerom, jeśli wyjdą z dżungli i złożą broń, niż narażać się na nieustanną wojnę domową z nimi. Dopiero z początkiem XXI wieku w Kambodży stworzono ustawę i instytucje, mające na celu doprowadzenie przed sąd sprawców zbrodni ludobójstwa, ale pierwszy wyrok zapadł dopiero w 2010 r. Tak więc Czerwoni Khmerzy nie zostali dotąd rozliczeni ze swych zbrodni i są wśród nas...

I teraz ciekawe, czy ci mili ludzie, tak mniej więcej w moim wieku, których tu spotykamy to byli oprawcy, czy ich ofiary?

ulica w  Phnom Penh
Jedna z ulic w Phnom Penh

dom tubowy
Tu też są domy tubowe

taksówka     ozdoba
Po stolicy Kambodży można kursować takimi taksówkami

Po takiej dawce przygnębiających informacji byliśmy już mentalnie przygotowani do zwiedzenia po przyjeździe do Phnom Penh Muzeum Tuol Slang – ofiar reżimu Pol Pota. Dawniej była tu szkoła, a od 1975 r więzienie S21. Sale lekcyjne zamieniono na cele i sale tortur. Po zdobyciu Phnom Penh Czerwoni Khmerzy zmniejszyli jego liczebność do ¼ populacji. Zaślepieni ideologią i przerażeni, że sami mogą być oskarżeni o sprzyjanie imperializmowi i kapitalistom, mordowali wrogów ludu z przerażającą gorliwością. Wystarczył donos czy podejrzenie o nieprawomyślność, aby trafić do więzienia a tu torturami wymuszano zeznania, obciążające innych członków rodziny lub znajomych.

W salach więzienia wystawione są tablice pełne zdjęć ofiar reżimu, którzy zostali zakatowani w tym miejscu. Przewodniczka zwróciła naszą uwagę, że wizerunki osób, które wymieniane były wśród katów, pojawiają się po jakim czasie na tablicach ofiar. To po prostu nie mieści się w głowie, do czego może prowadzić taka chora, zbrodnicza ideologia – żeby tak zniszczyć swój naród!

Na szczęście w stolicy Kambodży są też przyjemniejsze miejsca do poznania i po chwilach gorzkiej refleksji (nasze czasy stalinizmu też nam się niestety kojarzyły z tym więzieniem), pojechaliśmy na ich zwiedzanie.
Świątynia Wat Phnom. Jej nazwa pochodzi od nazwiska fundatorki, pani Yu Penh, która w 1371 r. wyłowiła z rzeki 4 figurki Buddy. Wybudowano tu wówczas świątynię, która była potem wielokrotnie odnawiana. Miasto do połowy XIX wieku było małą mieściną i ta świątynia nie była czymś ważnym dla Koreańczyków. Ale teraz jest najstarszym zabytkiem stolicy.

Świątynia Wat Phnom
Świątynia Wat Phnom

wąż      wejscie
Wejście do świątyni Wat Phnom z wężem Naga jako poręczą schodów

Budynek pagody mieści się na usypanym przez fundatorów wzgórku, na który podchodzi się po schodach z poręczami o kształcie legendarnego węża Naga. Potem jeszcze kilka stopni, strzeżonych przez lwy i jesteśmy wewnątrz typowej buddyjskiej świątyni. Nasz wzrok przyciąga duży posąg siedzącego Buddy, ale poza nim znajduje się też tu kilka mniejszych rzeźb Buddy w różnych pozach. Na podłodze i ławach pod ołtarzem ludzie umieszczają dary: talerze z owocami, kwiaty a nawet butelki z wodą. W każdej ze świątyń, które zwiedzaliśmy, czy w Wietnamie, czy w Tajlandii, czy tu jest zawsze masa pięknych, dorodnych owoców. Zastanawiam się co opiekunowie świątyni potem z tym robią, jak już te produkty się popsują. Wyrzucają, spalają, sami jedzą czy dają biednym wcześniej? W każdym razie koty, które spotykam przy terenie świątyni wyglądają raczej marnie, chociaż nie są zestresowane.

wnętrze pagody      ołtarz
Wnętrze pagody Wat Phnom w Pnomh Penh. Na stołach pokarmy składane w ofierze.

Buddy      inne posążki
Przy tych posążkach Buddy składane są w ofierze pieniądze i pąki lotosu

składanie ofiary      płatki lotosu
Składanie ofiary

czarny kot
Czarny kot przyświątynny

łaciaty kot      kot pod motocyklem
Koty, jak widać, czują się pod skuterami bezpiecznie

Przed wejściem do świątyni można kupić na straganie produkty do złożenia w ofierze – pąki lotosa, cienkie świeczki, pokrojone w kawałki owoce. Można też samemu się posilić – jedna pani sprzedaje gotowane na miejscu jajka, druga piecze placek w przenośnym ognisku, sprytnie umieszczonym z kawałku wygietego żelastwa. Taki folklor.

pomnik w Phnom Penh
Dziwny pomnik na wzgórzu pod pagodą

stoisko
Tu można kupić produkty do złożenia ofiary

pieczenie placków      gotowanie jajek
Po co chodzić do restauracji, skoro można zjeść coś takiego prosto z ulicy? (zdjęcia Asi O)

Pałac Królewski. Obecnie mieszka tu (na odgrodzonym terenie) król Sihamoni, syn Sihanuka. Poza prywatnym terenem jego rezydencji można zwiedzać prawie wszystko.

brama pałacowa
Brama prowadząca na tereny pałacowe

Po wejściu na obszerny I-wszy dziedziniec kompleksu pałacowego widzimy ładne ogrody, zaprojektowane w stylu francuskim a wśród klombów kilka pawilonów zbudowanych w tajskim stylu (cóż, Kambodża była przez połowę milenium pod rządami Tajlandii i przez wiek pod rządami Francji). W największej pagodzie – sali tronowej odbywają się obecnie ceremonie królewskie i koncerty, prezentowane królowi i zaproszonym dygnitarzom, zaś mniejsza pagoda służy do przeprowadzania prób. Prześliczną architekturę ma Pawilon Światła Księżyca, w którym odbywają się pokazy tańców khmerskich. Ja zwiedziłam pawilon muzealny z regaliami i szatami królewskimi. Stały tu również manekiny kobiet przebranych w różnokolorowe stroje – każdy kolor określał inny dzień tygodnia.

sala tronowa
Sala tronowa w kompleksie pałacowym w Phnom Penh

pawilon sali tronowej
Tu mają miejsce główne ceremonie królewskie

 sala prób
Sala prób

pawilon Światła Księżyca w Phnom Penh
Pawilon Światła Księżyca, w którym odbywają się pokazy tańców khmerskich

 pawilon muzyczny
Tu królowie wsiadali na słonie. Przechowywane są tu też instrumenty muzyczne

Aśka O. w Phnom Penh      na słońcu
Wdzięczna turystka - Asia O.:) Z jej prawej strony widać pawilon z regaliami i szatami królewskimi

palma      Wiola
A tu Wiola z kolei ciekawie prezentuje się na tle rozłożystej palmy (zdjęcie Aśki O.)

stroje
Jedynie słuszna wykładnia kolorystyki strojów w zależności od dnia tygodnia (też zdjęcie Aśki O.)

Biały pawilon francuski jest dłuższy czas poddawany renowacji – był to prezent dla króla z okazji otwarcia Kanału Sueskiego i złośliwi mówią, że remont przedłużany jest specjanie, aby zasłaniać budynek, który nie pasuje stylistycznie do całości zabudowań zabytkowego kompleksu.

Zabudowania stojące na II-gim dziedzińcu pałacowego kompleksu tworzą bardziej zwartą grupę. Dziedziniec otacza otwarta galeria z freskami, opowiadającymi sceny z Ramajamy. Malowidła są w kiepskim stanie. ale obecnie restaurowane są przez Polaków. Ciekawa historia wiąże się z klasycznym pomnikiem Napoleona II (również francuski podarek), osłoniętym orientalnym dachem. Zamiast go zburzyć po odzyskaniu niepodległości, praktyczni Kambodżanie zamienili mu tylko głowę na podobiznę khmerskiego króla Norodoma. Po co ma się dzieło sztuki marnować... Ciekawa również jest biblioteka ze starymi księgami, pisanymi na listewkach bambusowych – niektóre liczą kilkaset lat.

malowidło
Jeden z fresków restaurowanych przez polskich konserwatorów sztuki

drugi dziedziniec
Drugi dziedziniec - pomnik królewski i Srebrna Pagoda

pomnik
Pomnik dawniej cesarza Napoleona a potem króla Norodoma

biblioteka    odcisk Buddy
Pawilon mieszczący stare księgi i odcisk stopy Buddy

Na dziedzińcu uwagę zwracają kamienne, pięknie rzeźbione prangi, będące grobowcami królów Ang Duenga i jego syna Norodoma. Z drugiej strony pagody postawiono biały grobowiec córeczki Sihanuka zmarłej w wieku 8 lat na białaczkę.

kompleks pałacowy w Phnom Penh
Dziedziniec kompleksu pałacowego w Phnom Penh

pranga   płaskorzeźby   rzeźba słonia
Grobowce khmerskich królów pokrywają piękne, misternie wykonane płaskorzeźby

grobowiec
Grobowiec córki Sihanuka

Ale najważniejszym zabytkiem tutaj jest Srebrna Pagoda. Stylowa świątynia kryje w swym wnętrzu słynne posągi: Nefrytowego (Szmaragdowego) Buddę, zwanego również Kryształowym z XVII wieku, Marmurowego Buddę oraz złoty posąg naturalnej wielkości Buddy, inkrustowany 9 tysiącami diamentów. Nazwa świątyni pochodzi zapewne od posadzki, wyłożonej płytkami ze srebra. Wystawiono tu też palankin (tron z baldachimem), w którym wożono króla na słoniu. Pagoda jest bardzo bogato wyposażona a i tak podobno około 60% bogactw zabrali Czerwoni Khmerzy.

Srebrna pagoda
Srebrna Pagoda, w któej wnętrzu znajduje się Szmaragdowy Budda

krzak frandżipani    frandżipani
Krzew frandżipani

Opuszczając kompleks wychodziliśmy przez pawilon, w którym można było zobaczyć więcej rozmaitych palankinów. Atmosferę umilali nam muzykanci, grający na tradycyjnych instrumentach. Następnego dnia mieliśmy wrócic do Wietnamu

muzykancu
Muzykanci, grający na tradycyjnych instrumentach

lektyka    złota lektyka
Lektyki kambodżańskich królów

palankin
Palankiny - połączenie tronu z siodłem ;)

wejście na słonia
Proszę. Wejście na słonia gotowe


W tej sympatycznej restauracji można odpocząć po trudach zwiedzania kompleksu

Kao dei    znowu Wietnam



Powrót do strony głównej o podróżach

mail