logo

Moje rękodzieła

Makramy

makrama


     Moda na makramy wybuchła gdzieś tak w latach osiemdziesiątych. Pasowały do tamtej epoki, były proste w formie, a więc nowoczesne i stanowiły kontrast w stosunku do staroświeckich, ludowych kilimów, czy wielkopańskich gobelinów. Poza tym można było je prosto i szybko robić ze względu na surowiec. Makramy wykonywało się ze sznurka, różnego, jaki wpadł w ręce, były więc też tanie i łatwo osiągalne - w latach osiemdziesiątych trudno było kupić cokolwiek. A to, co wychodziło, zależało od opanowania kilku zaledwie sposobów zawiązywania węzłów i od wyobraźni autora.

Oczywiście szybko zainteresowałam się tą techniką i postanowiłam ją wypróbować. Tym bardziej, że urządzaliśmy właśnie nasze pierwsze mieszkanie i jakoś trzeba było go przyozdobić. Oboje ze Stasiem lubimy drewno, więc duży piękny przedpokój, który mieliśmy, wyposażyłam w drewniane elementy w stylu przaśno - drewnianym. Lustro w ramie z surowego, bejcowanego na ciemny brąz drewna, takiż wieszak na ubrania, którego półeczka wykonana była z sizalowej liny, drewniany żyrandol w kształcie koła ze szprychami, podwieszony na linach. Pięknie wyglądało to na białych ścianach i stylowo. Konieczność, wynikająca z jakości socjalistycznego budownictwa (ściany zostały otynkowane tak, że zawadzenie zabawką przez dziecko o kant ściany skutkowało zrobieniem dziury w ścianie!), wymusiła na nas osłonięcie części ścian przedpokoju boazerią, którą wykonał Staś (choć boazerii nie lubi). Ale nie było wyjścia. A do tego wszystkiego bardzo pasowały makramy ze sznurka.
Wszystkie makramy, które wtedy wykonałam, pochodzą z tego właśnie przedpokoju.



1. Sowa – 1982

Pierwszą, wykonaną przeze mnie makramą, była sowa. Taka sowa wisiała kiedyś w prawie każdej kwiaciarni. Wystarczyło podpatrzeć, jak jest zrobiona. Wykonałam ją ze sznurka sizalowego, żeby pasowała do sizalowych lin, na których wisiał żyrandol. Sowa siedzi na żerdzi z drewna wiśniowego i ma doczepioną drewnianą myszkę (już nie mojej roboty) ze skórzanym ogonkiem i uszkami. Myszka z biegiem czasu straciła swój pierwotny jasny koloryt na rzecz odcienia wiśniowego i zastanawim się, na ile jest to wpływ tego wiśniowego drewna.
Zastosowane są tu tylko dwa rodzje węzłów, których wykonania uczyłam się z "Burdy". Sowa dyskretnie obserwuje świat oczami z drewnianych korali.

sowa      mysz
Sowa teraz też wisi w przedpokoju, ale na mniej widocznym, niż kiedyś, miejscu

2. Makrama – 1986

Drugą makramę zrobiłam w celach dekoracyjnych, umieszczając ją na wyksponowanej ścianie w przedpokoju. Niestety, w obecnym domu (mimo, że jest większy) mam mniejszy i brzydszy przedpokój i makrama wylądowała w bocznym korytarzyku, w którym nie rzuca się w oczy, a szkoda, gdyż uważam, ze jest całkiem ładna. Wykonałam ją z bawełnianego sznurka - plecionki w dwóch kolorach, wieszając ją na drążku ze starego wieszaka. Zastosowałam w niej 3 rodzaje węzłów, z których dało się tworzyć różne dekoracyjne wzory: plecionki, kwiatki, wstęgi, zakręcone jak DNA. Sznurki wykończone są drewnianymi koralikami. Pamiętam, że komuś tak się ta makrama podobała, że zamówił sobie drugą, podobną i zrobiłam ją ze sznurków w innych kolorach. Natomiast zupełnie nie pamiętam, kto to był...

makrama1
Moja dekoracyjna makrama

makrama1a   makrama1b

3. Makrama zamiast szyby w drzwiach - 1989

Trzecia makrama powstała z konieczności. Nasze mieszkanie mieściło się na 11 piętrze wieżowca, usytuowanego blisko Wisły. Widoki mieliśmy wspaniałe, wielkie okna wychodziły na dwie strony świata, ale powodowało to niestety duże przeciągi. I zdarzyło się wkrótce, że myjąc te okna, nie pomyślałam o przeciągach, otworzyłam drzwi między pokojami i trach... drzwi trzasnęły i stłukła się w nich szyba. Nawet się nie zmartwiłam, gdyż uznałam, że to była tylko kwestia czasu i lepiej, że się stłukła, gdy dziecka nie było w pobliżu. Postanowiliśmy ze Stasiem nie wstawiać drugiej szyby, tym bardziej, że ja dobrze pamiętałam traumatyczne wydarzenie z lat mojej durnej młodości, gdy zatrzasnęłam drzwi przed nosem goniącej mnie siostry i ta naparła na szybę i przeleciała przez nią, zawisając na drzwiach na strzępkach tafli szklanej. Wyciąganie Iwonki z tej szyby, gdy bałam się, że reszta szkła z góry spadnie na nią i ją zgilotynuje oraz mycie siostry w wannie i te strużki krwi, spływające jej z rąk na zawsze wyrobiły we mnie lęk przed szklanymi drzwiami i oknami. Miałyśmy, głupie, szczęście, że Iwonka nie pocięła sobie twarzy i nie przecięła tętnicy. Oczywiście nie dało się tego ukryć przed rodzicami, gdyż pozostała stłuczona szyba i ostre kawałki szkła powbijane w podłogę.
     Tak więc postanowiliśmy z mężem nie wstawiać szyby, tylko miejsce po niej zasłoniłam makramą. Ponieważ wykonałam ją z sizalu, więc nie ma już tak ładnych i równych splotów, jak ta zrobiona ze sznurka - plecionki. No i, niestety, z biegiem czasu trochę się zdeformowała.

makrama2   makrama2   makrama3
Makrama, maskująca dziurę w drzwiach

makrama2         makrama2
Dzieci w naszym dawnym mieszkaniu w 1993 r. W drzwiach wisi maskująca makrama. Asia (dziewczynka w bluzeczce z kaktusem i kojotem) ma tu 7 lat a Staś (w czerwonej bluzce) - 11

4. Drzewo - 2014

Teraz, po blisko trzydziestoletniej przerwie, też tworzę makramę. Syn z synową kupili sobie nowe mieszkanie, całkiem ładne, ale w przedpokoju są poprowadzone na wierzchu rury do centralnego ogrzewania . Chcieli je czymś zasłonić, więc zaproponowałam, że zrobię im makramę. I tak powstaje w przedpokoju drzewo. Pień, czyli właściwą zasłonę na rury, wykonałam z bawełnianego, plecionego sznurka, który sama musiałam ufarbować na różne kolory, gdyż teraz nie ma już takich kolorowych sznurków, które 30 lat temu kupowałam w małym sklepiku niedaleko gmachu Politechniki. Sklepik się jeszcze jakoś cudem boskim utrzymał i obcy kapitał go nie wyrugował, ale asortyment ma co nieco inny - więcej tu lin alpinistycznych, niż sznurków.
Gałęzie robię z... gałęzi (to pomysł Gosi), owijam je brązową włóczką. Liście wyplatam zieloną włóczką na stelażu z drutu izolacyjnego. (U nas w domu jest wszystko, bo mój mąż to dawny elektronik - hobbysta i ogólnie majsterkowicz). Chcemy jeszcze powiesić pompony, udające owoce, ale ostatni pomysł Gosi to zawieszanie na drzewie różnych prawdziwych sezonowych owoców a jesienią - żołędzi. Na pniu znalazł sobie miejsce wspaniały świerszcz, zrobiony ze szkła, którego Gosia dostała kiedyś w prezencie. A Ela (moja wnuczka) już zapowiada, że na konarach będzie się wylegiwał pluszowy kot. Grunt, to mieć pomysły :)

drzewo1         drzewo2
W tej chwili drzewo jest w trakcie tworzenia i testowania różnych koncepcji

pień i liść
Pień i liść
Takie liście idealnie robi się w trakcie dalekiej podróży (pół dnia samochodem lub pociągiem) albo rady podsumowującej, gdy trzeba przez kilka godzin wysłuchiwać tego, czego było się współtwórcą :)

Podpis pod ostatnim zdjęciem umieściłam po to, aby uprzedzić pytania osób zainteresowanych, kiedy ja to wszystko robię :)

Aktualizacja - 2019

Rok temu syn z synową zlikwidowali makramę, gdyż obstalowali sobie u stolarza regalik na zamówienie, który służy jako biblioteczka i jednocześnie zasłania rury od CO. Tak więc drzewo sznurkowe wrociło do mnie. Ale wkrótce się przydało do przedstawienia naszej grupy tanecznej Alta Novella pt. "Dawno temu", które miało 3 wystawienia 2018 i 2019 roku, jako dekoracja na scenę. Pod tym drzewem rozwijała się akcja przedstawienia i tańczyliśmy m. in. dostojną pawanę. Tak więc ze zwykłego drzewa zasłaniającego rury, makrama awansowała do rangi rekwizytu teatralnego. To dopiero kariera!

na scenie

5. Abażury do lamp - 2020

Nie myślałam, że jeszcze będę kiedyś tworzyła makramę, ale życie płata niespodzianki. Asia od kilku lat mieszka w swoim własnym mieszkanku i mebluje je sobie po trochu. I stanęła przed koniecznością zawieszenia 2 lamp w przedpokoju, ale przez 3 lata zaglądania do sklepów z abażurami nic jej nie wpadło w oko. I kiedyś na stronach w Internecie poświęconych wzorom do dziergania (Asia robi piękne rzeczy na szydełku) wpadła jej w oko lampa robiona ze sznurka. Przypomniała sobie, że kedyś ja plotłam makramy, kupiła dwa kolory sznurka i tak... miałam co robić w zimowe wieczory. Na wiosnę powstały dwa abażury, które zyskały akceptację córki, a także zrobiły fururę, jako gustowne maseczki w czasie kwarantanny (ich zdjęcie wysłałam na szkolny konurs "Co to za nauczyciel?" na FB naszej szkoły, wymyślony przez naszego polonistę, zapalonego fotoamatora, który chciał jakoś rozruszać naszych uczniów).

robienie abażuru   maska   abażur
Abażur makrama, może służyć również jako maska antywirusowa ;)

   Powrót do strony o moich rękodziełach

mail