Główną atrakcją naszego 4 * -go hotelu, poza tym, że był ładny, posiadał basen kryty i SPA, było wyżywienie: mieliśmy 3 posiłki dziennie, które zamieniały się w wielkie obżarstwo.
Nie dość, że wybór dań był bardzo duży, to jeszcze wszystko tak pyszne, że trudno było z czegoś zrezygnować. Kuchnia tunezyjska bierze to co najlepsze z kuchni arabskiej, francuskiej, włoskiej i jeszcze paru innych, więc było się czym delektować. Hotel pełen był starszych ludzi, przeważnie Francuzów ( to efekt krótkiej, lecz brzemiennej w różnorakie skutki dominacji Francuzów w Tunezji), którzy namiętnie oddawali się zabiegom zdrowotno-odmładzającym, aby potem zniwelować je obżarstwem.
Bardzo nas to śmieszyło.
My woleliśmy przejść się na długi spacer brzegiem morza, zupełnie pustego o tej porze roku.
Plaża jest tu szeroka, piaszczysta, niestety trochę zanieczyszczona przez wodorosty. Jak na razie nic nie przebije plaż marokańskich.
Spacery nad morzem
Następnego po przylocie dnia nasz przewodnik przyszedł na spotkanie spóźniony godzinę, uśmiechnięty, jakby się nic nie stało, tłumacząc się, że czekał na poprawę pogody. Pojechaliśmy do Sousse i przeszliśmy się trochę po medinie, wyróżniającej się spośród innych znanych nam starych miast jasnoniebieskimi drzwiami, zdobionymi czarnymi metalowymi ćwiekami i ciemno niebieskimi kutymi kratami w oknach. Troszkę posnuliśmy się po souku, ale w porównaniu z tym, co widzieliśmy w Maroku, wyroby oferowane tutaj wydawały nam się mało ciekawe i bardziej tandetne.
Medina w Sousse
Natomiast muzeum Dar Essid, które umożliwiało nam zapoznanie się z domem mieszkalnym w medinie było interesujące. Zamieszkiwany przez kilkaset lat dom, jest takim, jakim pozostawili go ostatni właściciele.
 
;Na parterze mieszkali państwo, osobno pan domu, osobno każda z żon z dziećmi, a na piętrze służba.
Wyłożone płytkami patio w tonacji niebiesko – popielatej tworzy wspólną część domu.
Pokoje żon też są wykończone płytkami, ale bardziej kolorowymi niż patio i zawierają ozdobne, złocone meble i lustra, kolorowe dywany, łoże z olbrzymim baldachimem, wielkie szklane żyrandole i masę puzderek i flaszeczek. Na łożu leży strój weselny pani domu, który pozwolano nam przymierzyć.
W pokoju damskim przymierzam strój weselny
Ściany w pokoju pana domu mają tylko mozaikowy fryz u sufitu – reszta wyłożona została marmurem. Pokój ma męski charakter i zdobi go kolekcja broni palnej i szabli. Przylega do niego garderoba z pięknymi szafami i marmurowa łazienka z wanną i praktycznym wyżłobionym w kamieniu pisuarem, który podobno liczy sobie blisko 2 tysiące lat i cały czas służył pokoleniom mężczyzn. Ciekawostką jest też lampka oliwna, stojąca przed baldachimem, którą zapalano na czas stosunku małżeńskiego… Podobno, ile czasu się paliła, tyle czasu mąż poświęcał żonie na miłosne igraszki, a potem żona musiała wrócić do swojego łoża
W domu są dwie kuchnie ( jeszcze teraz można posmakować tu oliwy przechowywanej w wielkich amforach), własna studnia i wielki komin, będący zakończeniem pieca chlebowego a jednocześnie punktem obserwacyjnym na całą medinę a także morze.
Po zwiedzeniu muzeum, opuszczając medinę i zahaczając trochę o współczesne Sousse, udaliśmy się do pięknego portu El Kantanoui, gdzie można podziwiać przycumowane wielkie, ekskluzywne katamarany i jachty i równie eleganckie zabudowania nadbrzeżne i hotele. Oraz stado karmionych świeżo złowionymi rybkami kotów, którym przekazałam pozdrowienia od mojego kota Łobuzka.
Za murami mediny droga prowadzi do portu
Port El Kantanoui posiada ładną zabudowę>
I cumują w nim ciekawe łodzie...
w tym wielkie, ekskluzywne katamarany
Dobrzy ludzie karmią tu też stada uroczych kotów
Staś w zatoce Sousse
Aziz dał nam pół godziny czasu na połażenie po porcie i porobienie zdjęć, a następnie oznajmił, że to koniec na dzisiaj. Ponieważ w programie mieliśmy jeszcze tego dnia zwiedzanie Monastiru, poczuliśmy się niedopieszczeni, czemu daliśmy mocny wyraz. Aziz tłumaczył, że już musimy wracać na lunch, a autokar został wypożyczony tylko na pół dnia. Na to przypomnieliśmy, że to nie my spóźniliśmy się godzinę, co pewnie wystarczyłoby nam na dokończenie programu zwiedzania. Nie byliśmy zbyt mili, ale cóż… Wkrótce okazało się zresztą, że przez cały czas trwania wycieczki trzeba było patrzeć naszemu przemiłemu przewodnikowi na ręce, bo inaczej zobaczyliśmy połowę tego, co powinniśmy. Jak zresztą później okazało się, Aziz miał w tym swój interes, gdyż zamiast opłaconych przez nas punktów programu, proponował nam własne, za które trzeba było dopłacić, a to dawało mu wiele możliwości pokombinowania, jakby na nas zarobić. Oczywiście robił to w białych rękawiczkach i z wielkim wdziękiem - w dodatku dzięki niemu zobaczyliśmy w końcu więcej, niż było zaplanowane - ale trzeba było go cały czas pilnować. Oj, nie miał Aziz z nami lekkiego życia. Cóż miał robić – po obiedzie zawiózł nas do Monastiru, oczywiście znowu spóźniwszy się o godzinę.
Monastir był pusty o tej porze roku, Aziz pokazał nam z zewnątrz okazały ribat, czyli klasztor obronny z VIII w., odradzając nam zwiedzanie w środku ( a szkoda),
Ribat w Monastir
Monastir; cmentarz muzułański z marabutem
za to poszliśmy imponującą aleją do Mauzoleum Habity Burgiba, zmarłego niedawno pierwszego prezydenta tunezyjskiego, uważanego za ojca tunezyjskiej niepodległości.
Droga do Mauzoleum Habity Burgiba
Mauzoleum, malowniczo położone na wzgórzu nad morzem, otoczone cmentarzem muzułmańskim, stanowi piękny przykład architektury mauretańskiej z kopułą i symetrycznymi minaretami, eleganckimi białymi marmurami ścian i krużganków, wykończonych niebiesko – zielonymi mozaikami i pięknym w swej prostej formie sarkofagiem. W sali głównej stoi oczywiście fotel ze stoliczkiem i rozłożoną księgą Koranu, z której odczytuje się modlitwy.
Wnętrze mauzoleum z sarkofagiem
Mauretańskie krużganki
mauzoleum
Przeciwieństwem do tej elegancji i prostoty mauzoleum jest pomnik prezydenta jako dziecka, stojący na szczęście dalej od cmentarza, bo w środku miasta, który nam skojarzył się jednoznacznie ze złotą dziewczynką.
Dzień III - Kairuan, Sebitla, Tozeur
Powrót do strony głównej o Tunezji
Powrót do strony głównej o podróżach