Ostatni dzień naszego pobytu w Tunezji jest również wypełniony po brzegi, ponieważ jedziemy do Tunisu. Stolica Tunezji jest miastem ładnym i zadbanym. W centrum zachwyca wieloma pięknymi secesyjnymi, eklektycznymi lub zbudowanych w stylu art deco budynkami i szerokimi bulwarami. Prawdziwą przyjemnością jest spacer między nimi.
W centrum Tunisu
Oryginalne eklektyczne kamienice
Znajdujemy tu również katedrę rzymskokatolicką św. Wincentego, otwartą dla zwiedzających i pragnących modlitwy, której styl trudno mi określić – coś jak połączenie gotyku ze stylem bizantyjskim, ale według mnie jest to urodziwy budynek.
Katedra rzymskokatolicka św. Wincentego
Przez bramę przechodzimy do starej mediny, w której mieści się souk.
To ostatni moment na zakupienie pamiątek dla bliskich, więc łazimy między straganami, ale po pobycie w Maroku jakoś nic nam się zbytnio nie podoba.
W końcu decydujemy się tylko na T-shirty.
Dużo czasu spędzamy w Muzeum Bardo, miejscu, gdzie jest największa na świecie kolekcja rzymskich mozaik. Muzeum zajmuje kilkadziesiąt pełnych przepychu sal dawnego pałacu tureckich bejów...
Już same dekoracje stiukowe i drewniane sal dawnego otomańskiego pałacu wzbudzają zachwyt
w których umieszczono na podłogach i ścianach mozaiki ze starożytnych ruin i wykopalisk różnych regionów dzisiejszej Tunezji oraz kolekcję rzymskich rzeźb. Te ostatnie, klasyczne piękności zostały niestety trwale okaleczone przez Wandali – poobtłukiwali im nosy (i czasami nie tylko nosy).
Szkoda że nie mam urody i idealnych proporcji klasycznych piękności
Marmurowe dzieła sztuki zniszczone przez Wandali, dla których pogardę pokazuje
Herkules (wykonany z niezniszczalnego brązu)
Mozaiki z terrakoty zaś są bardzo różnorodne, zarówno pod względem wielkości, jak i tematyki: bogowie i herosi, zwierzęta, scenki rodzajowe i mitologiczne. Można je oglądać godzinami – coś wspaniałego!
Jedno skrzydło muzeum przeznaczono na sale o zachowanym oryginalnym, otomańskim wystroju pałacowym. Przez piękne patio z alabastrową fontanną przechodzi się krużgankami do poszczególnych pomieszczeń, w których można obecnie obejrzeć resztki mebli, bogate kolorowe mozaiki ścienne i finezyjne białe arabeski stiukowe na gwieździstym sklepieniu sufitu.
Wnętrza pałacu otomańskiego
Apartamenty tureckiego beji
  
Zachwyceni widokami rzymskich mozaik jedziemy do jednego z miejsc, w których powstały – do Kartaginy.
To słynne fenickie miasto handlowe, zniszczone przez Rzymian w wyniku wojen punickich, w II w p.n.e. odbudowane zostało jako rzymska kolonia, z której dziś pozostały tylko malownicze ruiny.
Odkryte w wyniku wykopalisk archeologicznych ruiny punickiej dzielnicy Kartaginy oglądamy na zielonym wzgórzu z przepięknym widokiem na morze i starożytne porty punickie.
Wśród drzew ustawiono kapitele zwalonych rzymskich kolumn, zaś ocalałą resztę, przede wszystkim rzymskie posągi, mozaiki z V w. oraz znalezione w wykopaliskach punickie przedmioty codziennego użytku, umieszczono w muzeum obok ruin.
Największe rzeźby oraz mozaiki wywieziono stąd do Muzeum Bardo.
Wśród nich znajdujemy posąg króla franuskiego z czasów krucjaty.
Resztki potężnej niegdyś Kartaginy
Rzymskie posągi w muzeum w Kartaginie
Obok ruin Kartaginy mieści się katedra Św. Ludwika o nietypowej bryle, będącej połączeniem neogotyku z bizantyjskimi czy arabskimi okrągłymi kopułami i wieżyczkami jak minarety. Została ona postawiona w XIX w. ku czci francuskiego króla Ludwika, który zmarł w Kartaginie w XIII w. w trakcie krucjaty (jego pomnik znajduje się na wzgórzu). Do pozostałych ruin kartagińskich Aziz już nas nie prowadzi, twierdząc, że nie zdążymy.
Katedra św. Ludwika
O ile front Katedry jest jakimś eklektycznym połączeniem neogotyku ze stylem bizantyjskim o tyle jej kopuła widoczna od strony ogrodu wygląda bardzo orientalnie
Zamiast tego jedziemy do kolejnej dzielnicy Tunisu zwanej Sidi Bou Said. Błękitne miasteczko jest miejscem spotkań artystów ze względu na biało - niebieski koloryt i architekturę andaluzyjską. Położone na nadmorskiej skarpie białe domki ozdobione są niebieskimi detalami architektonicznymi: drzwi wybijane ćwiekami, artystyczne żelazne kraty w oknach i płotki, a przede wszystkim misternie rzeźbione niebieskie okiennice i drewniane wykusze okienne. Urocze to wszystko, chociaż nie sprawia tak niesamowitego wrażenia jak Santorini.
Ale przyjemnie pospacerować wąskimi uliczkami tego miasteczka, odkrywając za każdym zakrętem jakieś nowe detale i mijając wylegujące się koty.
Można też popatrzeć z góry na pałac prezydencki.
Pamiątki oferowane tutaj w sklepach też sprawiają lepsze wrażenie niż na souku.
A dodatkową atrakcją jest kolejka turystyczna, która dowozi nas na miejsce.
Niebieskie miasteczko - Sidi Bou Said
W środku pałac prezydencki
Wieczorem wracamy z Tunisu na kolację do naszego hotelu w Monastir, skąd wylatujemy wczesnym rankiem do Polski.
Wkrótce po powrocie dowiedzieliśmy się o zdarzeniu, które miało miejsce w okolicach Matmaty, dzień po naszym pobycie w niej. Jakaś grupa terrorystyczna, podająca się za powiązaną z Al Kaidą, porwała dwoje turystów austriackich i wywiozła w nieznane miejsce.
Za ich uwolnienie żądają zwolnienia z więzień swoich członków i sprzymierzeńców i grożą porwanym śmiercią. Austriacy jeździli sami wynajętym samochodem po górach otaczających Matmatę – może samodzielnie penetrowali skalne domki troglodytów.
Do dziś nie udało się uwolnić turystów…
A nam, mimo wcześniejszych ostrzeżeń terrorystów, z których powodu odwołano zresztą tegoroczny rajd Paryż – Dakar, wydawało się tam tak bezpiecznie, wręcz sennie…
Powrót do strony głównej o Tunezji
Powrót do strony głównej o podróżach