Następnego dnia rano udajemy się jeszcze do kościoła Św. Anny. Został on zbudowany w miejscu, w którym uważa się, że mieścił się dom rodziców Matki Boskiej.
Jest to najlepiej zachowany zabytek z czasów wypraw krzyżowych – zbudowany w V-tym w. a odbudowany w X-tym, z zewnątrz i wewnątrz surowy w formie, ale nastrojowy. W środku piękna rzeźba Św. Anny z córką Marią, przy której modlę się – jest to przecież moja patronka. W podziemiach – kaplica Narodzenia Matki Boskiej, gdzie bezpłodne kobiety składają prośby o obdarowanie ich potomstwem. Zaś przy kościele Ojcowie Biali urządzili piękny ogródek, dochodzący do Sadzawki Owczej, w której wg tradycji Jezus dokonał uzdrowienia paralityka.
Wnętrze kościoła św. Anny
Romańskie sklepienie
Św. Anna, Maria i ołtarz, z karteczkami kobiet proszących o łaskę macierzyństwa
Przykościelny ogród
Sadzawka owcza
A potem opuszczamy Jerozolimę i zatrzymujemy się na krótko w niedalekiej Betanii, miejscu zamieszkania Łazarza i jego sióstr Marii i Marty. Kościół tutejszy zdobią freski, przedstawiające wskrzeszenie Łazarza oraz wizytę pana Jezusa, w czasie której Marta usługiwała gościom a Maria wsłuchiwała się w słowa nauczyciela. Na murach świątyni i drzwiach tkwi duży, czerwony krzyż jerozolimski. Obok mały sympatyczny ogródek pielęgnowany przez ojców Franciszkanów, którzy mają na pieczy cały obiekt.
Koegzystencja - minaret i wieże kościoła
Kościół Wskrzeszenia
Fresk "Odwiedziny w domu Łazarza"
Fresk "Wskrzeszenie Łazarza"; my z Dorotką we franciszkańskim ogródku
Krzyże jerozolimski
W Betanii
Udając się w kierunku Morza Czerwonego zatrzymujemy się jeszcze w dużym sklepie, aby kupić ostatnie pamiątki. Rzeźby, składające się na zakupioną przeze mnie w Betlejem szopkę, mają tradycyjną formę a tutaj podobają mi się te, które są bardziej nowoczesne. Wybieram taką piękną małą rzeźbę, którą można nazwać "Ucieczka do Egiptu". Postacie Marii, Józefa i osiołka, wykonane w jednym kawałku oliwnego drewna odznaczają się malowniczym, ciepłym rysunkiem słojów. Aby wybrać tę najładniejszą spędzam sporo czasu przy stoisku a potem udaję się do kasy. Stoi tam starszy Arab, który obserwował mnie od pewnego czasu. Przy wydawaniu reszty, rozgląda się dyskretnie po sklepie, szukając wzrokiem młodszego sprzedawcy a potem prosi, abym poczekała chwilę. Nie wiem o co chodzi, więc czekam - a on wraca, ukrywając w ręce drewniany różaniec. Wciska mi go w dłoń a gdy zaskoczona stoję w miejscu, nakazuje mi gestem milczenie i lekko popycha do drzwi. Skonsternowana już całkowicie, dziękuję mu a on czyni ręką dziwny znak, który kojarzy mi się z błogosławieństwem, udzielanym niegdyś podróżnym na drogę. Kolejne dziwne zdarzenie, po spotkaniu z popem w Jerozolimie...
Następnym miejscem postoju jest Park Narodowy Masada. Tu wśród pustynnego, szaro – beżowego płaskowyżu, poprzecinanego kanionami suchych obecnie rzek, wznosi się święta dla Żydów góra, upamiętniająca ich największą dobrowolną ofiarę. To tu po wielomiesięcznym oblężeniu poniosło samobójczą śmierć ponad 900 obrońców, ostatnich żydowskich powstańców w 73 r n.e., nie zgadzających się na poddanie Rzymianom.
Niezdobyta nigdy wcześniej twierdza, wzniesiona przez władców Judei na górującym o ponad 200 m nad pustynią stromym wzniesieniu, dała schronienie Herodowi w czasie najazdu Partów ok. 40 roku p.n.e. a on później wzbogacił ją o dwa pałace.
Jeden z nich, zwany Wiszącym Pałacem był trzypiętrowy i najwyższy poziom wchodził w system murów obronnych a dwa były wykute w skale poniżej.
Na górę można obecnie dostać się w dwojaki sposób: kolejką linową lub na piechotę stromą Ścieżką Żmijową.
Tu Żydzi zbudowali swą niezdobytą twierdzę
Niesamowity krajobraz płaskowyżu z kanionami
W twierdzy Masady
Rekonstrukcja twierdzy
Pozostałości murów twierdzy
Twierdza była olbrzymia, zawierała w sobie nie tylko pomieszczenia administracyjne (zachowały się w nich resztki polichromii), koszary, magazyny ale też łaźnie, ogrzewane gorącą wodą, płynącą pod posadzkami, ułożonymi na niskich kolumnach (z unikalnego starożytnego ogrzewania podłogowego zachowały się kolumny).
A skąd w tym pustynnym miejscu woda? Herod kazał wybudować zbiorniki wodne: jeden u stóp wzgórza - po zamknięciu tamą - służył do zbierania wody deszczowej, skąd spływała ona akweduktami do innych zbiorników a niewolnicy i osły przenosili ją do zbiorników na szczycie góry.
Wśród ruin zawsze pełno jest czarnych ptaków - ludowe podanie głosi, że są to dusze bohaterskich obrońców. Widok z twierdzy jest wspaniały – podziwiamy plastyczną mozaikę skalistej pustyni z widocznym na granicy Morzem Martwym, do którego wkrótce zmierzamy. U stóp skały wyraźnie widać też obramowania fortyfikacji wojsk rzymskich, oblegających twierdzę.
Resztki polichromii
Ptaki czy dusze bohaterskich obrońców?
Pod górą jeszcze dziś widać obramowania rzymskich fortyfikacji
Przed nami pustynia i Morze Martwe
Nad Morzem Martwym robimy dłuższy postój. Jest ciepło (22 stopnie), można się nawet kąpać. Zasolenie wody jest tak duże, że leży się na niej bez wysiłku. Za to osiągnięcie z powrotem pozycji stojącej jest już bardzo trudne – po prostu nie można opuścić nóg. Ja nie odważam się położyć, tylko siedzę na wodzie, a i tak trudno mi potem wstać. Ale frajda jest spora. Potem kupujemy słynne kosmetyki znad Morza Martwego, wracamy do Egiptu i tak kończy się nasza „objazdówka”.
Staś leży sobie na wodzie
Hotele nad Morzem Martwym
Półwysep Synaj
Powrót do strony o Egipcie
Powrót do strony głównej o podróżach