Z Bergen przejechaliśmy do miejscowości Voss gdzie wsiedliśmy do pociągu, który zawiózł nas do Myrdal - tam startują najsłynniejsze w Norwegii pociągi, które pokonują odległość 20 km i ponad 860 m różnicy wysokości posuwając się trawersem przez góry 2-godzinną trasą kolejową – Flåmsbana. Aby dotrzeć do ostatniej stacji często przejeżdża się przez tunele i towarzyszą temu zapierające dech w piersiach widoki, ponieważ z jednej strony ich ogrodzenie jest ażurowe, więc widać wąwóz i strumienie doliny Flåm, wzdłuż których się jedzie. Same wagony też są starodawne, lokomotywa posuwa się statecznie, toteż jest to niewątpliwie bardzo miła atrakcja.
Vos - dom jak makieta
Jezioro w Vos
Jedziemy przez norweskie góry
Stacja Myrdal - tu wsiadamy do górskiego pociągu Flamsbana
Mapa jazdy pociągu górskiego z Myrdal do Flam
Norweskie domki
Widok z pociągu Flamsbana - opuszczamy Myrdal
Unikalny pociąg
W połowie trasy jest przystanek przy malowniczym wodospadzie Kjosfossen i wszyscy pasażerowie opuszczają pociąg na kilkanaście minut, aby nacieszyć się tym widokiem i tu czeka na nich niespodzianka. Nagle rozlega się muzyka i z małego domku powyżej potoku, który tworzy wodospad, wysnuwa się tajemnicza kobieca postać w długiej sukni, która przez chwilę przechadza się w pobliżu spływającej kaskady.
Wodospad na trasie pociągu Flåmsbana
Sądząc z niebieskiej wody, jest to strumień spływający spod lodowca
Po dojeździe do Flåm - uroczej miejscowości położonej w dolinie wśród gór, mieliśmy czas wolny w oczekiwaniu na przeznaczoną dla nas godzinę wypłynięcia na rejs po fiordzie. Spędzałyśmy go z Grażynką na przekąszeniu małego co nieco w jednym z punktów gastronomicznych - nie skorzystałyśmy z restauracji, gdyż chciałyśmy jeszcze mieć czas na sprawdzenie, co znajduje się w tutejszych sklepach. Poza odzieżą, typową dla górskiego rejonu (wełniane swetry, skarpety, czapki w charakterystyczne skandynawskie wzory) było oczywiście dużo pamiątek. Ja zdecydowałam się na kupno kilku miniaturowych domków, przypominających te z Bergen, dla moich wnucząt.
Flam - docelowy przystanek pociągu
Tu się kupuje bilety na promy, kursujące po fiordach
Sklep z wyrobami regionalnymi
Tu można coś zjeść
Wreszcie wsiedliśmy na niewielki statek wycieczkowy by wyruszyć na rejs widokowy po wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO fiordach: malowniczym Aurlandsfjordzie i wąskim Nærofjordzie. Przejażdżka bardzo miła i nawet nie było zimno – płynęliśmy wzdłuż pionowych skał po całkiem szerokim kanale, który dopiero po osiągnięciu drugiego fiordu się zwęził. Wysokie ściany, poznaczone gdzieniegdzie wstęgami wodospadów robiły należyte wrażenie. Rzeczywiście norweskie fiordy są najbardziej spektakularne ze wszystkich, które widziałam, a byłam już na Islandii i w Nowej Zelandii. Pod koniec, gdy już widzieliśmy końcową przystań zaczął kropić deszcz, więc żałowałam, że nie mam możliwości zrobienia ciekawych zdjęć domów, krytych darnią, koło których przechodziliśmy do czekającego już na nas autokaru.
Fiord Aurlandsfjord
Pływamy po fiordach
Fiord Nærofjord
Koniec fiordu
Regionalne domki
Niestety pogoda nam się zepsuła i już w lekkim deszczu jechaliśmy na kolejną górską atrakcję. Kosztowało nas to trochę nerwów, gdyż wspinaliśmy się ostrymi serpentynami z zakrętami po 180-stopni na jeden z najciekawszych punktów widokowych w Norwegii- Stegastein. Szczerze powiedziawszy emocji było dużo, gdyż wielki autokar podjeżdżał do końca drogi, zawieszał swój ciężki przód już nad przepaścią i w ostatniej chwili skręcał. Nie pomagała świadomość, że kierowca ma doświadczenie, gdyż pokonuje tą trasę co tydzień z każdą kolejną grupą turystów. Z ulgą dotarliśmy do umieszczonej 650 m nad fiordem platformy widokowej, wysuniętej 30 m nad taflą wody. Widok był niesamowity! Tym bardziej, że platforma zbudowana jest z drewna i szkła i widać tę przepaść pod nogami. W każdym razie widoki z tego miejsca rekompensują stres związany z wjazdem tutaj.
Droga wzdłuż fiordu
Punkt widokowy nad fiordem
Fiord w dole
Ja na punkcie widokowym Stegastein
Powrotna droga już nie robiła takiego strasznego wrażenia, aż do momentu, gdy stanęliśmy na spadku tuż nad przepaścią, gdyż szosa się zatkała i trzeba było trochę poczekać na jej rozładowanie.
I jak tu zjechać w dół?
Przejazd do skromnego hotelu w okolicach Leardal odbywał się najdłuższym tunelem drogowym świata Leardaltunel i zdecydowanie był to najnudniejszy moment podróży. Ale już na miejscu, po obiadokolacji, wspominałyśmy z Grażynką atrakcje dzisiejszego dnia, licząc na podobne dnia następnego…
Zachód słońca w Norwegii - późny ze względu na polarne lato