Przez pryzmat lat

baner górny

Kronika domu szczęśliwych kotów

Kwiecień 2014     Znowu wiosenna choroba

Znowu wiosną dopadła nas choroba. Tym razem zawzięła się na Metaksę. Pewnego dnia zauważyłam, że kotka ma problemu z jedzeniem. Zabierała się za nie z dużą ostrożnością a po pobraniu jakiegoś większego kęsa do pyszczka, skakała nagle na czterech łapkach, wypuszczając jedzenie lub warczała zdenerwowana. Na próbę dałam jej mniejszy kąsek – zjadła, ale też bardzo ostrożnie, jakby zabierała się do jeża. W końcu, zdegustowana, odeszła od jedzenia.

wiosna     na ogrodzie
Na ogródku wiosna... ale Metaksa jest chora

Tekila z piłkami
Wiosenna zabawa Tekili

Gdy w następnych dniach sytuacja powtarzała się i kotka zjadała tylko parę kawałeczków mięska wielkości paznokcia a w dodatku długo spała w domu i nie miała ochoty wyjść na dwór, powiadomiłam Sąsiadkę. Postanowiłyśmy poobserwować kota jeszcze trochę – może mu samo przejdzie. Karmiłam kotkę rzadkim twarożkiem, mielonym mięsem i żółtkiem. Żółtko w ogóle to wspaniałe jedzenie dla chorych kotów, na ogół jedzą je bardzo chętnie, również wówczas, gdy mają gorączkę a posiada ono komplet łatwo przyswajalnych witamin i składników pokarmowych. Podobno białkiem z jajek lepiej kotów nie karmić, ale żółtko to bardzo pożywne i pyszne jedzenie. Starałam się karmić kotkę codziennie, gdyż, co prawda Metaksa ma nadwagę i mogłaby się odchudzić z kilka kilogramów, ale, jak uświadomił mi kiedyś weterynarz, koty są bardzo wrażliwe na brak jedzenia ze względu na wątrobę – muszą codziennie zjadać małe, ale regularne posiłki, bo dłuższa głodówka uszkadza im ten narząd. Tak więc karmiłam Metaksę kilka razy dziennie, a choroba jakoś sama nie chciała przejść. A nawet wydawało mi się, że kotka ma gorączkę.

chory kot
a Metaksa, chory kot, ciągle śpi

Pojechała więc Metaksa ze swoją dawną panią do lekarza a ten stwierdził stan zapalny jamy ustnej. Dziąsła i podniebienie wyglądały jak owrzodzone. Biedny kotek dostał zastrzyk i antybiotyk do jedzenia.

Antybiotyk dało się stosować, gdyż Metaksa ma na szczęście ulubiony przysmak w postaci delikatnego kociego pasztetu, z którym można było wymieszać lek i wkładać jej do pyszczka. Poprosiłam o wykonywanie tej operacji Sąsiadkę, jako że bardzo dobrze to jej wychodziło :) Poza tym miałyśmy dzięki temu okazję, aby się spotkać i pogadać. Drugie lekarstwo wstrzykiwało się kotce do buzi. Ponieważ leczenie szło opornie, w drugim tygodniu robiłam już to sama z pomocą Asi, która kota trzymała, aż w końcu osiągnęłam umiejętność samodzielnego karmienia kota lekarstwem do perfekcji: trzymanie kota pod pachą i jednoczesne otwieranie jej pyszczka jedną ręką a drugą wstrzykiwanie leku lub ładowanie pasty do buzi.

Metaksa poczuła się chyba lepiej, nawet zaczęła włazić na kolana, celem wymuszania pieszczot, ale w dalszym ciągu nie mogła jeść większych czy twardszych kawałków. Po trzech tygodniach kuracji skończyło się na dwóch zastrzykach sterydowych, które dopiero pomogły. I jakoś nie zauważyłam, aby Metaksa schudła na tej przymusowej diecie. Niektórzy to już tak mają... Choćby nie wiem, co robili, nie schudną. Całe szczęście, że kotki mają futra, które maskują inne niedociągnięcia urody...

Metaksa je
Metaksa już wyzdrowiała i ładnie je

Maj 2014     Automobilistka Metaksa

Wiosna zaczęła się w tym roku wyjątkowo wcześnie. Kwiaty i krzewy rozkwitały dwa, trzy tygodnie wcześniej, niż zwykle. Najpiękniejszy miesiąc roku – maj - ustąpił palmę pierwszeństwa kwietniowi.

Metaksa z kwiatkami
Maj to dla nas miesiąc uroczystości rodzinnych, więc też w domu są kwiaty, które tu na zdjęciu podziwia Metaksa

Metaksa już zdrowa. I pełna energii. Ostatnio zabawia się wskakiwaniem do samochodu, gdy Staś stawia go przed domem i wyładowuje z niego zakupy. Kotka lata po fotelach, włazi do bagażnika. Trzeba jej pilnować, aby nie zamknąć jej w środku. Raz udało jej się przejechać na małą wycieczkę, gdy siedziała na dachu samochodu. Koty w ogóle uwielbiają wylegiwać się na masce samochodu, zwłaszcza, gdy jest jeszcze ciepła. I Metaksa tak sobie siedziała, nawet wówczas, gdy Staś włączył silnik. Wobec tego Staś w ramach eksperymentu pojechał powolutku kawałek z kotem na dachu. Metka nic, siedzi zadowolona.
Metka – podróżniczka...

Metaksa automobilistka
Metaksa automobilistka

Innym razem wracam z pracy i już kilkadziesiąt metrów przed naszym domów słyszę alarmujące miauczenie. To była Metaksa, siedząca na drzewie na ogródku Pani Bankowej (jak nazywam tę, miłą zresztą, sąsiadkę). Brama od posesji była otwarta, kotka siedziała na drzewie na wysokości 3 metrów, więc wydedukowałam, że jakiś pies ją tam pogonił (lub koci, natarczywy amant).

kot sąsiadki
Nasza sąsiadka, na której platanie siedziała Metaksa, też ma kota: taką oto piękność

Podchodzę więc do niej i mówię: „- O co chodzi Metka, złaź na dół”. A ta miauczy, obraca się wkoło wokół własnej osi, ale nie złazi. Drzewem był piękny, rozłożysty platan i kotka siedziała na pniu na rozwidleniu konarów, jak w koszyczku. Przypatrzyłam się jej, czy nie ma widocznych uszkodzeń. Nie miała, ale za to drzewo po bliższym poznaniu okazało się rzeczywiście trudne do schodzenia. Pień prawie idealnie pionowy a kora gładka, bez żadnych chropowatości, jak to u platana. Ale przecież przeciętnej sprawności kot powinien zeskoczyć z takiej wysokości bez zastanawiania się. A Metaksa miauczy, kręci się, spogląda w dół i boi się.

Sąsiadki nie było w domu (co zaraz sprawdziłam), wchodzić na cudzy teren bez pozwolenia właściciela jakoś nieprzyjemnie, więc wymyśliłam, że zadzwonię po męża, aby wyniósł mi nasz kuchenny taboret. No, przyniósł, popatrzył na kota i postukał się palcem w głowę. „- Co ty wyprawiasz, przecież to kot, nie inwalida”. Ale zostawił mi krzesło, na które wspięłam się, stawiając je tuż przy płocie i wyciągam ręce do Metaksy. A ta dalej ma cykora, poza tym zadziałała moja wyobraźnia, jak ja będę wyglądać, gdy kot rzeczywiście zechce zeskoczyć na moją głowę, czy ręce. Po tej iluminacji zeszłam z taboretu i mówię: „Metaksa, nie ma wyjścia, musisz jakoś sama sobie poradzić. Cytując Killera, sama na drzewo weszłaś, to sama z niego zleź”.

I kotka chyba zrozumiała, bo z większą determinacją wyjrzała w dół za bezpieczne zagłębienie między konarami i zaczęła ostrożnie wysuwać na pień jedną łapkę. Potem drugą, a potem głową do przodu ustawiła się na pniu. Gdy opuściła grubą pupę, zrobiła w pionie obrót o kąt półpełny (taki trudny termin dla dzisiejszych uczniów ;), trochę zjechała, ale udało jej się zahaczyć pazurkami o jakieś niewidoczne grudki na korze i potem powoli schodziła pupą w dół, rozpłaszczona na pniu jak jakaś jaszczurka. Z ostatniego metra dzielnie zeskoczyła. A ja podsumowałam całą przygodę:
„- Oj, Metka, co się z tobą stało. Jeszcze trzy lata temu biegałaś po dachach i drzewach, sięgających nieba, a teraz boisz się zejść z takiej małej wysokości. Starość (i grubość) nie radość...”

na drzewie     kot na drzewie     Metka na drzewie
Tak kiedyś Metaksa chodziła po drzewach

kot gruby         Metka na drzewie
A teraz zamieniła się w takiego grubaska

Czerwiec 2014     Koci cyrk

Czerwiec nas nie rozpieszcza – raczej chłodno i deszczowo.
Koty cały czas krążą między domem a dworem. Już z daleka poznają mnie, gdy wracam z pracy i donośnie anonsują, gdzie siedzą w krzakach. Lecą do mnie i radośnie czekają na otwarcie drzwi do domu. Tak samo rozpoznają nasz samochód i pędzą do domu, jak jedziemy a gdy tylko zatrzymujemy się, one już są na miejscu. Z reguły na balustradce też czeka na nas jakiś kot, inny dobiega zza płota sąsiadów. Kręcą się pod nogami, miauczą (a Tekila gdacze), wspinają na tylnych łapkach, opierając przednimi o drzwi wejściowe:
„- Prędzej, prędzej, co się tak grzebiecie, jestem głodna. Od rana nic nie jadłam. Jak można zostawiać głodne koty na tak długo!” (to, co rano wystawiła na miseczce przed domem Sąsiadka, zapewne się nie liczy).
„- Nic dziś nie jadłyśmy! Co? Przed wyjściem na spacer jadłyśmy śniadanie? Nie, to nie ja, to ta druga! I jeszcze się pcha! Fuuuuu!! Fuuuuu!!!!”.

Potem asystują przy wyjmowaniu i chowaniu zakupów, obwąchując torby i próbując do nich wleźć.
„- Co upolowałaś? Pokaż, pokaż! Ja wczoraj upolowałam mysz i zostawiłam Ci ją na wycieraczce. Widziałaś? A Kalua upolowała ptaszka, ale sama wszystko zeżarła, wyrodna córka, zostawiła tylko kilka piórek... A Ty co upolowałaś? Coooo? Tylko tyle? NIE MA MIĘSA? To coś Ty robiła przez cały dzień?”

Tak to nasze kotki urozmaicają nam powroty do domu – istny koci cyrk.

kalua
Głodne koty czekają na nas przed domem: tu Kalua

tekila
a tu Tekila

Lato i jesień 2014

do góry

Zapraszam na moją stronę o podróżach


mail